Kościół Szkoła Strzelnica Mennica

Berlin zdobyty

Co można przeżyć lub zobaczyć w trakcie trzech tygodni na dwóch kółkach? Najlepiej ukazuje to dzisiejsza relacja grupy Homoviator, choć jesteśmy świadomi, że żadne słowa, czy nawet zdjęcia nie są w stanie odzwierciedlić tego, co po drodze im towarzyszy.

„Dojazdem do Berlina zakończyliśmy pierwszą część nacechowaną odwiedzinami miejsc kultu Maryjnego. Po 20 dniach pielgrzymowania za nami 4350 przejechanych kilometrów w różnych warunkach, przez Pireneje, Alpy odwiedzając wiele malowniczych krain sześciu państw. Dużą dawkę Bożej mocy otrzymaliśmy już na starcie uczestnicząc we Mszy Świętej kanonizacyjnej Francisko i Hiacynty Marto sprawowanej przez Ojca Świętego w Fatimie. Po uroczystościach ruszyliśmy na nasz pielgrzymkowy szlak nawiedzając wiele cudownych miejsc gdzie spotykaliśmy ludzi przepełnionych wiarą. Spotkanie z Portugalczykiem Renato, który poświęcił nam cały swój czas aby przybliżyć nam tajemnice Fatimskie i pokazać miejsca po których niegdyś stawiali kroki Święci Pastuszkowie. Pierwszym nawiedzonym miejscem było sanktuarium w Guadelupe gdzie znajduje się figurka Matki Bożej, jak głosi tradycja wyrzeźbiona przez Św. Łukasza ewangelistę. Miłym zaskoczeniem było spotkanie tam dużej grupy pielgrzymów z Polski. Saragossa to następne miejsce ze wspaniałą katedrą którą odwiedził Jan Paweł II.

W Saragossie dołączyła do nas Ela Kowalewska, która była z nami w Fatimie, wróciła do Polski i z powrotem dołączyła do nas aby choć w części uczestniczyć jako rowerzysta w tej pielgrzymce. W jeździe poradziła sobie doskonale, wielkie gratulacje i szacunek szczególnie za podjazd na Montserrat. W Montserrat nawiedziliśmy klasztor benedyktynów z obrazem Czarnej Madonny. Dotarliśmy tam bardzo późno, mocno zmęczeni nie pewni noclegu. Pierwszym spotkanym człowiekiem ( oprócz klasztoru nic tam nie ma) był Rafael, Hiszpan opiekujący się domem pielgrzyma, zupełnie przez tzw ” przypadek” znalazł się o tej porze w tym miejscu mimo że był po pracy i właściwie powinien być w domu. Mieliśmy królewski nocleg, rano wypoczęci jak skowronki byliśmy na Mszy Św. i po specjalnym błogosławieństwie ruszyliśmy dalej. Dalej było bardzo blisko, bo za 60 km byliśmy Barcelonie. Odwiedziliśmy Sagradę Familię i spotkaliśmy się z Asią, koleżanką Eli, która troskliwie zadbała o nasz nocleg i wszelkie potrzeby.

Niedziela była dniem przerwy, o 10.00 Msza Św w języku polskim, po mszy różaniec z grupką Polaków w szczególnym i wyjątkowym miejscu. Kapliczka zaadoptowana z garażu w której modlił się i poświęcił obraz Matki Boskiej Częstochowskiej Jan Paweł II. A potem niespodzianka, nagle znaleźliśmy się w inny świecie. Brat Adama, Janusz jest szefem oficerów statku pasażerskiego piątego pod względem wielkości na świecie akurat miał postój w Barcelonie i całą grupę zaprosił na obiad. Pierwszy obiad od tygodnia, nawiasem mówiąc. Jak jeszcze dowiedzieliśmy się, że dziennie wyrzuca się 3000 kg żywności, próbowaliśmy tą statystkę zmniejszyć. Było sielsko, miło i przyjemnie. Oprócz doznań wizualnych, Janusz okazał się super miłym, towarzyskim i bardzo rozmownym gościem, mnóstwo rzeczy nam opowiedział. Francja to kolejny kraj na naszym pielgrzymkowym szlaku, tu cel był bardzo precyzyjny. La Salette, miejsce objawień Matki Bożej zwanej Piękną Panienką. Nasze pielgrzymowanie jest odzwierciedleniem codziennego życia.

Piękne chwile radości, sukcesu, świetlanej przyszłości przeplatają się z tymi trudniejszymi, załamania, zwątpienia, problemami zdrowia czy własnej słabości. Podjazd rowerem do klasztoru La Salette jest po prostu bardzo trudny, 14 km non stop pod bardzo stromą górę. Od początku pielgrzymki Janek zmagał się z dużą dolegliwością płucną, próbowaliśmy na różne sposoby odwieźć go od kontynuowania jazdy, niestety bezskutecznie. Tuż przed podjazdem, zatrzymaliśmy się na posiłek aby podładować ” baterię”. Sprawdziliśmy odległość, okazało się że znów się pomyliliśmy i zamiast planowanych do końca etapu 25 km mamy jeszcze do przejechania 50 czyli pod górę ruszymy po 150 km przejechanych tego dnia. Jak jeszcze Adam powiedział, że widział jak w łazience Janek pluje krwią, ogarnęło mnie ogromne przerażenie. W tym stanie wysiłkiem jest zjazd a nie podjazd. Tylko Tobiasz zachował ewangelicki spokój, twierdząc że naszą siłą jest Łaska Boża, a przecież z takim hasłem jedziemy, no więc nie ma się o co martwić da radę. Tobiasz, w ramach solidarności wziął swój rower i aby nas wesprzeć też pokonał tą odległość. Janek dał radę!!! Daliśmy radę!!! Mało tego chcieliśmy zdążyć na Mszę Św o 20.00 i byliśmy na czas, właściwie to jeszcze czekaliśmy trochę po 20.00 na rozpoczęcie. To był krótki czas pobytu ale bardzo intensywny, piękne modlitwy, wspaniały przewodnik ks. Andrzej Zagórski i jak zwykle bardzo ciekawe spotkania z ludźmi. La Salette jest przecudnym miejscem, bardzo zachęcamy do nawiedzenia. Janek jak nowo narodzony, znów problem jak za nim nadążyć, nigdy się nie odwraca. Z La Salette ruszyliśmy do Szwajcarii, w Lozannie znów niespodzianka. Zastanawialiśmy się nad noclegiem, ” przypadkowo” spotkany Polak, Piotr dał nam kontakt do ks Karola posługującego w tutejszej parafii. Niezwykle miły i sympatyczny ksiądz sprawiał wrażenie jak by co najmniej od kilku lat na nas czekał. Spełniał wszystkie nasze oczekiwania. Msza o 21.00 tylko dla nas, proszę bardzo. Spanie, Pizza na kolację, pranie, cudowna wieczora rozmowa i własnoręcznie o 5.00 rano przygotowana jajecznica przed wyjazdem. Ten uśmiech i radość na twarzy długo pozostanie w naszej pamięci.

Po super przygotowanych ścieżkach rowerowych Szwajcarii, króciutkim kawałku Austrii wjechaliśmy do Niemiec. Odwiedziliśmy obóz koncentracyjny w Dachau, gdzie za duszę pomordowanych odmówiliśmy różaniec i dalej udaliśmy się do Berlina. To jedno z ważniejszych miejsc naszej pielgrzymki, druga tajemnica Fatimska wprost odnosi się do wydarzeń ll wojny światowej. Bardzo zależało nam aby dotrzeć tu w pierwszy piątek i sobotę miesiąca. Pokonując dziennie dobrze ponad 200 km, rezygnując z zaplanowanego dnia odpoczynku po 11 dniach jazdy udało się dotrzeć na 15 min przed Mszą Św o 18.00. W piątek i sobotę odwiedziły nas rodziny, przyjechały z Polski. W sobotę z rana zwiedziliśmy ważne miejsca w Berlinie, parę fotek, przy tym nieźle zmokliśmy, zaczęło dość ostro padać w Berlinie. Plan aby w niedzielę ruszyć dalej, nie udało się. Miejsca i ludzie których tu spotkaliśmy, po prostu się nie dało. To się jeszcze dzieje więc może o tym w następnym wpisie. Jutro jednak już ruszamy dalej, zostało nas już tylko trzech, Adam zgodnie z założeniami musiał wracać do kraju. Bardzo dziękujemy za wspólne pielgrzymowanie, świetny kompan na rowerowe, trochę ekstremalne wojaże. Naprawdę super nam się jechało, do następnego razu Adaś!! Przed nami kolejne części, druga trochę sportowo turystyczna z Berlina przez Nordkapp do Moskwy i trzecia dziękczynna z Moskwy przez Mińsk do Gdańska.”

Po więcej odsyłamy TUTAJ.