Kościół Szkoła Strzelnica Mennica

O nazewnictwie tradycyjnej Mszy Świętej – raz jeszcze

Z racji niedzieli mamy dla Państwa kolejny artykuł jednego z Budzików – Pawła Nycz-Wasilec, w którym szczegółowo opisuje kwestie związane z nazewnictwem tradycyjnej Mszy Świętej. Pierwszy artykuł znajdziecie Państwo TUTAJ. Zachęcamy do przeczytania!

„Tradycyjna Msza Święta określana jest wieloma przymiotnikami, z których te najpopularniejsze wymieniłem w poprzednim artykule. Wiele z nich, na skutek ideologicznej presji, i leksykalnej rewolucji, we współczesnej nowomowie posiada znaczenie pejoratywne, kładące się cieniem na tej Formie Najświętszej Ofiary.

Tak jest z wyrażeniami stara, trydencka, czy po łacinie. Istnieją też określenia, które mają znaczenie głębsze, aniżeli tylko językowe. Do takich należy określenie tradycyjnej Mszy Świętej jako Mszy odprawianej tyłem do ludzi. Warto zatem bliżej przyjrzeć się szczególnie temu wyrażeniu.

Już na pierwszy rzut oka – dla ludzi którzy w tradycyjnej Mszy Świętej uczestniczyli – łatwo jest zauważyć, że jest to kompletna nieprawda: ksiądz celebrans wielokrotnie znajduje się do ludzi zwrócony twarzą lub z profilu. Jest tak, między innymi, na procesji wstępnej, w czasie homilii, przyjmowania darów, udzielania Komunii Świętej, końcowego błogosławieństwa, procesji na wyjściu oraz w wielu innych momentach. Nie zamierzam jednak zbyć sprawy w tak prosty sposób, gdyż jak rozumiem, w określeniu tyłem do ludzi tkwi zarzut, iż ksiądz jest odwrócony tyłem do ludzi podczas większej części tradycyjnej Mszy Świętej. Poniekąd jest to prawda, dlatego warto bliżej przyjrzeć się temu zagadnieniu.

Na początek, przypomnijmy wyjaśnienie przytaczane przez pana Grzegorza Brauna. W jednym ze swoich wystąpień, przytoczył on następujący argument za ustawieniem kapłana tyłem do ludzi: księdza odprawiającego Mszę Świętą porównać można do kierowcy w pędzącym, wypełnionym ludźmi autokarze – nie można oczekiwać, żeby dla jakiegokolwiek powodu odwracał się on do pasażerów przodem! Myślę, że jest to bardzo dobry obraz, w dużej mierze wyjaśniający kwestię ustawienia kapłana w czasie tradycyjnej Mszy Świętej. Do dziś istnieje też w języku polskim wyrażenie: Mszy Świętej przewodniczy ksiądz [godność]”, co czyni się dla podkreślenia jednej z tożsamości celebransa – przywódcy, lidera całego zgromadzonego w kościele Ludu Bożego. A lider stoi – powinien być postrzegany i rozumiany – jako stojący „na czele”, a nie „odwrócony plecami. Nie ulegajmy zatem nowomowie, która próbuje zasugerować poprzez wyrażenie „tyłem do ludzi”, wydzielenie kapłana od nas, Ludu Bożego, w ujęciu pejoratywnym!

Tyle o orientacji kapłana względem wiernych. Od wieków istnieje też tradycja kościelna zwrócenia zarówno kapłana jak i wiernych, w kierunku wschodnim, w oczekiwaniu na powtórne przyjście Chrystusa. W kierunku wschodnim, to znaczy po łacinie ad orientem, stąd polskie słowo – i jego głębsze znaczenie – orientacja, bycie zorientowanym.

W czasie tradycyjnej Mszy Świętej, zarówno ksiądz, jak i wierni, zwróceni są ad orientem, a ponadto, jak już powyżej zaznaczyłem, kapłan stoi na czele całego Ludu Bożego. Stanowi to razem logiczną i uporządkowaną całość. Warto zauważyć, że w przypadku odwrócenia kapłana twarzą do Ludu, jak ma to miejsce w liturgii Mszy Nowego Porządku, siłą rzeczy dochodzi do dwóch istotnych zaburzeń. Po pierwsze, kapłan częściowo abdykuje, zostaje odsunięty od roli przywódcy, gdyż przestaje być na czele całej kongregacji. Po drugie, odwrócenie się celebransa plecami do ad orientem stwarza sytuację, którą można by po polsku określić mianem dezorientacji, nieporządku i zamieszania. Dotyczy to w pierwszej kolejności samego kapłana, zaś w dalszej – duchowo przekłada się na wszystkich wiernych, gdyż Kościół stanowi przecież organiczną całość. Wnioski wynikające z tej sytuacji i konsekwencje z nich wypływające pozostawiam refleksji Czytelników.

Wracając do topologii Mszy Świętej, należy teraz wspomnieć o sprawie trzeciej, być może najważniejszej: o orientacji kapłana względem Boga. Ksiądz celebrujący tradycyjną Mszę Świętą wybiera postawę zwrócenia się twarzą do Boga, który do czasu Przeistoczenia w trakcie Najświętszej Ofiary przebywa Osobowo w Tabernakulum. A Tabernakulum znajduje się pośrodku Ołtarza, stąd taka, a nie inna, orientacja kapłana. Wszystko to pozostaje niejako w harmonii z poprzednimi ustaleniami, dodając nową warstwę znaczeniową i głębię tradycyjnej liturgii.

Współczesna liturgia Mszy Novus Ordo stosuje pewne wybiegi i sztuczki, mające usprawiedliwić i umożliwić ustawienie kapłana twarzą do ludzi, choć tak naprawdę pogarszają one jeszcze sytuację ogólną. Przykładowo, ksiądz odprawiający Mszę Novus Ordo staje przy ołtarzu zwrócony tyłem do Tabernakulum. Aby uniknąć takiej sytuacji, niektóre nowe ołtarze ustawiono w znacznej odległości od Ołtarza starego”, czasami także znacznie poniżej. Czy jest to jednak rozwiązanie, jeżeli tak naprawdę orientacja kapłana do Boga – w obrębie świątyni, a nawet samego prezbiterium, pozostaje niezmieniona? Rozwiązaniem ma być przeniesienie Tabernakulum w wielu kościołach do nawy bocznej lub kaplicy. Czy są to jednak miejsca godne Boga – Gospodarza, Króla i Stwórcy, Światła które nie powinno stać pod korcem?

Kolejnym poważnym zastrzeżeniem jest zerwanie kontaktu celebransa z Tabernakulum, które po polsku oznacza Miejsce Spotkań, a zatem z którym kapłan powinien pozostawać w stałym i bliskim kontakcie. Co gorsza, jakże często się zdarza, że dosłownie na miejscu „starego” Ołtarza, pojawiają sie krzesła i fotele, w których zasiada człowiek, wyniesiony wyżej, aniżeli przeniesione gdzieś indziej Tabernakulum… Wreszcie, wszystkie te zabiegi nie są w stanie zapobiec sytuacji, w której ksiądz przy ołtarzu Novus Ordo pozostaje odwrócony tyłem do ad orientem… Jednym słowem, sytuację tą można by porównać do kwadratury koła, lub, jak kto woli, węzła gordyjskiego.

Liturgia tradycyjnej Mszy Świętej odznacza się natomiast pełną harmonią, logiczną prostotą i porządkiem. Na pierwszym miejscu, niejako zgodnie z polskim powiedzeniem „Gdy Pan Bóg jest na Swoim miejscu, wszystko jest na swoim miejscu”, jest relacja kapłana do Boga, wyrażona jego orientacją i bliskością wobec Tabernakulum.

Przejawia się to szczególnie w najważniejszym momencie Mszy Świętej, za który uważam Komunię Świętą kapłana. Ksiądz, podczas tradycyjnej Liturgii, spożywa Hostię pochylony nad Ołtarzem przed Tabernakulum. Pozycja kapłana sprawia, że w zasadzie nikt nie ma wglądu w to, co się wtedy dzieje. Zarówno orientacja celebransa, jego postawa, jak i miejsce Ołtarza oraz Tabernakulum, tworzą stosowną Liturgiczną Ochronę dla zachowania szacunku i tajemnicy dla tego świętego i intymnego spotkania kapłana z Bogiem. A Tajemnica ta dodaje kolejną, może najistotniejszą warstwę głębi duchowej w celebracji całej Najświętszej Ofiary.

Z ubolewaniem trzeba stwierdzić, że ten najświętszy moment jest w liturgii Novus Ordo szczególnie zraniony. Kapłan wchodzi tam w relację intymną z Bogiem na oczach wszystkich zgromadzonych; to najbardziej intymne z możliwych Spotkanie, odarte zostaje z niezbędnej otoczki prywatności. Czy takie warunki mogą też sprzyjać Spełnieniu Celu takiego Spotkania, jakim jest poczęcie Nowego, Bożego Życia w kapłanie?

Niestety, w liturgii Novus Ordo, w przypadku kapłanów próbujących zniwelować te nagatywne zjawiska, dochodzi do sytuacji tragikomicznych: niektórzy pochylają się, nieomal kładą, nad nowymi ołtarzami, próbując stworzyć namiastki intymności; zabieg ten nie przynosi spodziewanych rezultatów, wywołując czasem niezamierzony efekt rozbawienia wśród zgromadzonych. Z drugiej strony, celebrans tak postępujący, siłą rzeczy wypina się „tyłemad orientem, niekiedy także do umieszczonego za nim Tabernakulum. W ten sposób uzyskujemy obraz, można by rzec, kwadratury koła do kwadratu.

A przecież cała Liturgia, ze świętą topologią oraz omówioną tu orientacją i postawą kapłana wobec Boga i ludzi, powinna służyć, harmonijnie korespondować, z ukrytą narracją Najświętszej Ofiary. Tak jest podczas tradycyjnej Mszy Świętej, gdzie każdy gest, postawa, orientacja, słowa i czyny celebransa prowadzą nas od Wieczernika, do Kalwarii, do Zmartwychwstania, i dalej… No, ale to jest historia, której naszkicowanie wymagałoby całego szeregu artykułów. Pasjonująca historia, a zatem być może, z Bożą Pomocą, dane mi będzie o niej opowiedzieć w tym nowym, A.D. 2018 roku…”

Pawel Nycz-Wasilec